2011.03.08 - Daytona Bikeweek, USA
Po zaliczonym Sturgis Rally w 2010 przyszedł czas na Daytonę. Wreszcie mogliśmy skonfrontować robione przez innych dotychczasowe porównania tych dwóch zlotów . I co ? Warto zaliczyć? Tak. Inne klimaty, inne harleye i przede wszystkim marcowy termin, zbliżająy nas do upragnionego sezonu jazdy. Mówiąc Daytona Bikeweek trzeba wiedzieć, że nie istnieje jedno miejsce, które w naszym pojęciu moglibyśmy nazwać zlotem. My zaliczyliśmy cztery główne. Na początek Main Street w Daytona Beach, po której w tę i z powrotem jeżdżą motory, ale i samochody. Po obu jej stronach są przeróżne sklepy z motocyklowymi ciuchami, akcesoriami itp. Jest też nieodłączna gastronomia, gdzieniegdzie wzmocniona mini sceną, na której produkują się muzycy , uprzyjemniając czas całej motocyklowej braci. Żeby zobaczyc ogrom znanego nam z innych zlotów shoppingu trzeba odjechać ponad 20 mil do Rossmayera - wielkiego dealera. Tam rozstawione jest prawdziwe miasteczko sklepowo-wystawowe wielkością przypominające nam europejskie FaakerSee. Trzecie miejsce to teren przy słynnym torze wyścigowym Daytona, który stał się bazą dla customizerów i wystawców motocyklowego hardware'u wszelakiej maści. Tu można nacieszyć wzrok ciekawymi wydumkami . Na koniec trzeba wspomnieć o małej, klimatycznej knajpce IronHorse, która w stylu małego, westernowego zajazdu wita gości muzyką, gastronomią, prostotą z kowbojskich czasów. W dwa dni pobytu można spokojnie wszystko to obejrzeć. W przeciwieństwie do Sturgis wreszcie widać inne harleye niz elektry - pewnie wynika to z bardziej centralnego położenia Dayotny względemi innych stanów USA. Dużo jest chopperów innych niż harley marek, ale i nie tylko chopperów. Podobnie jak w Sturgis nigdzie nie uświadczymy barw klubowych. Wszyscy chodzą w koszulkach sygnowanych przeróznymi zlotami i motocyklowymi formami. Do większości zamkniętych obiektów ( knajpki, kluby) wręcz jest zakaz z nimi wchodzenia. Poza tym kupuj, konsumuj, płać. Czy to samo nas czeka w Europie ? Już tak jest . Takie czasy. Komercja = kasa, a bez nie nie będzie już żadnej , dużej imprezy ...